Przejdź do zawartości

Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/78

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

dźwirze i idziemé, ozhuziomé kłot, to puscom, jak som jest zaparte. Zyd, wiem, ze pieniondze w kómorze mo, nie ka inendej. Wleziemé wroz. Ale Mocarny: O mój krzesny ojce, bo my mu ta sytka case tak mówili, nie róbcie mi tyś tego, cobyk bez okno memiał hipnąć!
Hipnem!
— Kie cie przisiendom, bo to ćma.
— Jako fcejom!
— No, to se hipnij!
Zajndziemé pod okno, śmiało, Nowobilski miał nowom huste lnianom namoconom, strzelił w okno z piscolca, coby Zydów odegnać, syba w te razy prysła, załozył huste, zakręcił — wyjahała krata w pole. Lemze ino wyjahała, Mocarny obu nogami jus béł na pośród izby. Jo, niewielo pytajęcy, za nim i dobrze, zek obuhe od niego nie dostał, bo wzion śmigać koło sobie, coby nik nie przistompił. A temcase tamci naśli kłot, ozhuziali, bełł we dźwirze, wybili i wpadli do izby.
Zydy się osatały, łap co wtory moze. Zacena sie pucka. Zrazu sie widziało, ze nie przewłodomé, bo béło przecie prawie po troje na jednego. Zydówki brzejscom, a bijom, co cud i dropiom i kąsajom.
Ale Capek sie ozeźlił straśnie. Jak krzyknie: