Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Pockojcie, jest tu pług, bedziemé orać! Łapił hrubego Zyda z dłudzaźnom cyrwonom brzodom za łeb i za portki na rzyci i jon bić, jak cepami, a Zyd miał podkute buty, toż to kie wtórego dopad obcase, to sie tyn zaraz skopyrtał na ziem. A kie jus nas popuścili, dopieroz Mocarnego Stasek skakał tak, co ig w brzuchy pientami kopał, bo on ten śtuke straśnie rad pokazował. A my drudzy obuhami bili, teli był łom, jak w lesie. I zeprali mé ten halalastre na kupe i wegnali do piwnice, prowda, nie syćkik, bo sie ta trzok wcale nie rusało, a jeden niebardzo. Ino arendarz został. Daj piniondze — pado Nowobilski, — Nie! — Nie? — Nie! — Je kie nie, to nie. Zezuć go! — krzyknon. My w mig. Daj kaganek! Nowobilski piók, sadło kapało z pięt, a Zyd się przyznać niekciał. Ale sie przyznał naostatku; w komorze béły pod dylami. Do kości mu ciało Nowobilski spalił, a fajke se kurzéł, coby mu nie śmierdziało. I wzieni mé piniondze i co ka béło i idziemé, bo sie juz zrobiło zracno, bo nas ta bitka zbawiła. Ino telo, co Nowobilski skocéł do sopy, siad pod krowe i nadojił zydowskim dzieciom, co sie popod ławy pokryły, mleka na rano. A mé zaś jesce ścigli arendarza za pejsy i za rękawy do dźwirzy przybić. Idziemé, Capek se przy-