Strona:PL Kazimierz Przerwa-Tetmajer - Na Skalnem Podhalu T.3.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

jak moja i to wiera nie ładnie i dyabłowi wyrządzać! Jo sie haw dość koło niego uzaskakował, kimek go na to przywiód, co zrobiéł. Po darmo to się i mnie pracować nie fce. A jak mi bedom duse z poprzed nosa brać, to nieg se ig pote ten do piekła nosi, co ig biere! Jo sie tu kozdemu niedom z rozumu wywodzić! Bajto!
I telo był napajedzony, ze kie cupnie kopyte, iskry skurzył.
A święty Pieterpaweł jak skocy, ku niemu! A ty huncfucie, opacniaku — krzycy — to ci Pon Jezus za kazdego, co?! To ty niewies, omełtuku jeden, ze wola Tego, co świat Jego?! A naucys się ty moresu, ty psiakudło, ty bulko wody, ty pół nicego!
I trzask go w pysk!
I byłby go jeszcze nie tak wyonacył, bo sie gwałtowliwie ozeźlił, a noremny je, ale Pan Jezus się ani nie obejrzał, tylko dalej szedł, tak i święty Pieterpaweł musiał rad nie rad za nim iść. Tylko się jeszcze za się oglądał, a co się oglądnął, to dyabłu pięścią pogroził.
Zostali nad Kubą janioł z dyabłem.
— No, toś przegrał prawo — pado janioł.
— Bajtoć! — mówi dyabeł — Niebéła nigda ze psa baranina, ino psina. Dobrego karcy-