Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/90

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mogą się go wyprzeć, mogą o nim zapomnieć, a jednak nikt inny, tylko on, skupia i rozstrzela ich myśli, on panuje nad ich wyobraźnię, on ją wodzi na pasku; tak, nawet ich kaprysy i groteskowe podrygi żyją z jego łaski. Niema ta magia działa bezlitośnie, jak wszystkie potęgi rzeczywiste. Cokolwiek w jakimś pisano języku, śmiem nawet powiedzieć, cokolwiek w języku tym myślano, wszystko wywodzi się od produkcyi tej niewielkiej garstki twórców prawdziwych, którzy językiem tym władali w swem dziele. Wszystko, co w najszerszem i najdowolniejszem znaczeniu zwie się literaturą aż do tekstów operowych z czwartego lat dziesiątka, aż do kolporterskiego romansu, — wszystko wywodzi się od tej szczupłej liczby wielkich dzieł literatury powszechnej. Potomstwo to poniżone, dzięki dowolnej mieszaninie doprowadzone aż do kształtów groteskowych, ale potomstwo w prostej linii. A więc naprawdę poetom, nikomu innemu tylko poetom, zawdzięczają ludzie wyrazy, z którymi mózg ich wieczyste zawiera śluby, które w wieczyste rozstawia antytezy; zawdzięczają te figury, te sytuacye, za pomocą których symbolizują sobie wieczysty bieg rzeczy; z poetami tylko ma do czynienia wyobraźnia tych setek tysięcy — i ten człowiek w omnibusie, do bluzy robotniczej chowający na pół przeczytaną gazetę, i ten kupczyk i ta szwaczka, pożyczający sobie wzajemnie romansów kolporterskich i ten nieprzeliczony tłum czytelników książek bezwartościowych! I nie jestże to dziwne pomyśleć, że w go-