Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dzinach, kiedy oko tych ludzi przebiega zaczernione stronice, wszyscy oni w jakikolwiek sposób obcują z poetami, czują na sobie potęgę poetów, tych dusz samotnych, których istnienia nawet nie przeczuwają, wraz z równymi sobie tak głęboką od ich prawdziwych stosunków oddzieleni przepaścią. A uduchowienie poetów, ich ciepło, ten spójnik rozpierzchliwych atomów, to czarnoksięstwo poetów, oto jedyna siła, która książki te trzyma jeszcze razem, która z każdej z nich stwarza świat dla siebie, wyspę, gdzie mieszkać może wyobraźnia. Albowiem bez tej magii, nadającej książkom tym pozór formy, rozpadłyby się one wszystkie, martwą byłyby materyą i nie sięgnęłaby po nie nawet ręka prostaka.


∗             ∗

Ale tysiące rąk sięgają nieustannie po książki, w których wiedza nagromadziła plony swych pracowitych dni i nocy; zdaje się, że te przedewszystkiem książki i ich potomstwo jednają sobie adeptów pomiędzy umysłami subtelniejszymi, bardziej złożonymi. A czy nie posunę się też za daleko, jeżeli odważę się wyznać, że i tutaj spostrzegam utajoną tęsknicę za poetą, tęsknicę, udającą, jakoby na zawsze pragnęła odwrócić się od niego, podobnie jak miłość uczuwa czasami urągającą rozsądkowi żądzę odwrócenia się od przedmiotu najtajniejszych swych westchnień. Czyliż nie szczupła tylko liczba pracuje naprawdę w nauce? Nie szczupła­‑ż tylko szuka