Strona:PL Kasprowicz - O poecie.djvu/89

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mansopisarz, dziennikarz, dodający smaku własnemu ich życiu i rzucający im na drogę, którą chodzą codziennie, rano i wieczór, jaskrawe światła wielkiego życia — — na prawdę, ani nie śmiem, ani nie pożądam odróżniać ich od poety. Nie znam ani jednego wierszopisa, najnędzniejszego w swym zawodzie wyrobnika, ażeby na jego produkty, choćby tego światła najmniej był godny, nie padało dla oczu nie znarowionych do szczętu, dla zamierającej w oschłości twardego życia wyobraźni cośkolwiek z blasku prawdziwej poezyi i to poprostu dla tego, ponieważ najprzedziwniejszem posługuje się narzędziem: żywym językiem. Prawda, obniża on znowu ten język, odbiera mu z jego wzniosłości, z jego blasku, z jego żywotności, ile tylko może; nigdy przecież nie zdoła go tak poniżyć, ażeby kulawe jego rytmy, ażeby narzucające mu się, na przekorę, skojarzenia wyrazów, ażeby obrazy, które w tej jego pisaninie jakby ćwiczyły się w stawaniu pod pręgierzem, nie wpadały od czasu do czasu, ni to czarujące promienie, w młodziutkie surowe dusze. (A czyż w ogromnych pustyniach, jakiemi są te rojowiska naszych miast, niema więcej, niżbyśmy mogli przypuszczać, takich losów młodzieńczych, jak losy Kaspra Hausera?)
Przypomniawszy potężną tejemnicę mowy, odsłoniłem odrazu to, ku czemu chciałem was poprowadzić. Za pomocą właśnie języka poeta kieruje z ukrycia światem; poszczególne członki tego świata