Strona:PL Karol May - Winnetou 06.djvu/049

    Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
    Ta strona została uwierzytelniona.
    —   299   —

    — A widzieliście już kiedy jaką książkę z wizerunkiem Indyanina, albo niedźwiedzia?
    — Rozumie się — odparłem poważnie.
    — I teraz wam się zdaje, że także potraficie coś podobnego napisać?
    — Właśnie.
    — Macie pewnie także flintę, zawiniętą w derkę!
    — Rzeczywiście.
    — W takim razie posłuchajcie mojej dobrej rady, sir! Wysiądźcie czemprędzej i wracajcie do domu. Długi z was wprawdzie i mocny chłop, ale ja wątpię, czybyście wiewiórkę potrafili zastrzelić, a cóż dopiero niedźwiedzia. Książki zamroczyły wam głowę. Byłaby ogromna szkoda waszego młodego życia, gdyby was widok dzikiego kota o śmierć przyprawił. Czytaliście Coopera?
    — Czytałem.
    — Myślałem to sobie! Słyszeliście pewnie także o sławnych myśliwcach preryowych!
    — Tak! — odrzekłem znów skromnie.
    — O Winnetou, Old Firehandzie, Old Shatterhandzie, o grubym Walkerze i o długim Hilbersie!
    — O wszystkich! — potwierdziłem.
    Ten grubasek ani nie przypuszczał, że bawił mnie co najmniej taksamo, jak ja jego.
    — Takie książki — ciągnął dalej — są niebezpieczne jak zaraza. Czyta się je wprawdzie ładnie, nawet łatwo pisze, ale master, nie weźcie mi tego za złe! Żal mi was! Winnetou, to wódz Apaczów, gotów walczyć z tysiącem dyabłów, Old Firehand ustrzeli każdą muchę w roju, którą sobie upatrzy, Old Shatterhand zaś jeszcze nigdy nie chybił, a jednem uderzeniem zdruzgoce najtęższego czerwonoskórca na miazgę. Gdy któryś z tych zuchów powiada, że udaje się w Tretony, to mogę to uważać za śmiałą sztukę, ale wolno mi też pomyśleć, że tego dokona. Natomiast wy, wyrabiacz książek! Pshaw! Gdzie wasz koń?
    — Nie mam konia.