— Mówię prawdę. Pomyśl, że jeńcy są skrępowani.
— Tak; wierzę ci! To przecież na wyspie! A ilu wojowników jest na brzegu?
— Zaledwie kilku białych; strzegą drugiego dostępu do Srebrnego Jeziora.
— Uff! Więc droga przez ten kenjon nie jest jedyna? Jest jeszcze druga?
— Tak. Jeśli chcesz, to cię poprowadzę.
— Gdzie ta ścieżka?
— Nieco dalej wdół między dwoma słupami jest szczelina, którą można się dostać do głębokiego kotła; stamtąd prowadzi wąwóz do jeziora.
— Ile czasu potrzeba, aby tą drogą dostać się stąd do Srebrnego Jeziora?
— Trzech godzin.
— To dużo, bardzo dużo!
— Ale nagroda tem większa; w ręcę twoje wpadną wszyscy wrogowie, ocalisz wodzów i... — przerwał nagle.
— I... — mów dalej!
— I znajdziesz łup, jakiego nikt jeszcze nie zdobył.
— Łup? U Nawajów? Czy myślisz konie i broń?
— Mówię nie o Nawajach, lecz o obu Niedźwiedziach i Srebrnem Jeziorze, na którego dnie schowano ogromne bogactwa.
— Uff! Kto ci o tem mówił?
— Słyszałem od obu Niedźwiedzi. Wieczorem leżałem w ciemności pod drzewami, gdy wtem Niedźwiedzie nadeszli, stanęli tuż obok i, nie spostrzegając mnie, poczęli rozmawiać o skarbach.
— Jak dostały się one na dno jeziora?
— Ukrył je lud, który mieszkał tutaj przed dawne-
Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 03.djvu/173
Wygląd
Ta strona została skorygowana.