Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 02.djvu/145

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wą można ich było trzymać pewniej, niż gdzie indziej. —
Wnet znaleziono miejsce, gdzie obozowali trampi, czekając na pociąg. Po dłuższych poszukiwaniach, po troskliwem badaniu licznych odcisków nóg i kopyt, okazało się, że rzeczywiście uszło około dwudziestu ludzi. Zabrali tyleż koni ze sobą, wybierając naturalnie co najlepsze zwierzęta; resztę rozpędzili na wszystkie strony.
— Kornel postąpił bardzo chytrze, — odezwał się Old Firehand. — Gdyby zabrał ze sobą wszystkie konie, zbyt wielkim ciężarem obarczyłby swój mały oddział, a ślady zostawiłby tak wyraźne, że dziecko za niemiby trafiło. Przez to zaś, że pozostałe konie rozegnał, utrudnił nam poszukiwania i zyskał wiele czasu.
— Mój biały brat może się myli, — odpowiedział Winnetou. — Ta blada twarz zapewne nie opuściła tej okolicy, nie przekonawszy się o losie swoich ludzi. Gdybyśmy teraz poszli za jego tropem, zaprowadziłby nas na pewno do Eagle-tail.
. — Jestem przekonany, że mój czerwony brat zupełnie słusznie przypuszcza. Kornel odjechał stąd, aby nas podsłuchać. Teraz już wie, jak sprawy stoją, i czemprędzej umknął.
— Jeśli prędko zawrócimy, to możemy go jeszcze dognać. —
— Nie! Niech mój brat zważy, że nie możemy go natychmiast ścigać. Musimy się udać do fortu Wallace, aby tam złożyć zeznania. Stracimy na tem cały dzień, tak, że dopiero jutro będziemy mogli puścić się w pogoń za zbiegłymi.
— W ten sposób zyskają więcej niż jeden dzień.
— Tak, ale my wiemy, dokąd się udają, i nie potrze-