Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 02.djvu/099

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Niesposób jechać w tych mrokach; nie znam okolicy.
— Więc zaczekaj do rana; będzie to najwyższy czas, bo do południa muszę mieć wiadomość. Popędzaj konia, choćby miał paść.
— A co mam powiedzieć?
— To, coś ode mnie słyszał. Pociąg nadejdzie punktualnie o godzinie trzeciej w nocy. My dwaj wsiądziemy na lokomotywę, a skoro pociąg się zatrzyma, weźmiemy maszynistę i palacza na siebie. W razie potrzeby zastrzelimy ich. Kornel musi potajemnie stanąć z naszymi ludźmi przy torze i natychmiast wsiąść do wagonów. Przy takiej przemocy, czuwający ewentualnie mieszkańcy Sheridanu i tych trzech, czy czterech urzędników, z którymi będziemy mieli do czynienia, tak osłupieją, że zbraknie im czasu do obrony.
— Hm, plan jest niezły. Straszna to suma. Gdyby każdy z nas otrzymał równą część, to wypadłoby na człowieka dwa tysiące dolarów. Spodziewam się, że kornel przystanie na twoją propozycję. W jaki sposób dać ci odpowiedź?
— To jest sprawa kłopotliwa! Musimy unikać osobistego spotkania. Nie wiem również, czy znajdziemy do tego odpowiednią, a nie zwracającą uwagi sposobność. Musisz mię zawiadomić listownie.
— Czy nie to właśnie może nas zdradzić? Jeśli ci przyślę posłańca...
— Posłańca? A któż mówi o tem? — przerwał pisarz. — Toby było największą głupotą, jakiej moglibyśmy się dopuścić. Nie wiem jeszcze, czy uda mi się wyjść z domu, musisz mi więc wszystko napisać, a kartkę