W czasie, kiedy odbywają się zdarzenia tu opowiedziane, Sheridan nie było ani miastem, ani miasteczkiem, tylko świeżo założoną osadą robotników kolejowych. A więc spora ilość domów zbudowanych z kamienia, lepianek i baraków; budowle nędzne, nad drzwiami których widniały jednak najdumniejsze napisy; wreszcie kilka bardzo miłych mieszkań drewnianych, które każdej chwili można było rozebrać i złożyć zpowrotem na innem miejscu. Największy z tych budynków stał na wyniosłości i miał widoczną zdaleka wywieszkę: Charles Charoy, inżynier. Tam zajechali nasi dwaj znajomi i zsiedli przed drzwiami, obok których stał uwiązany koń, osiodłany i okiełzany na sposób indjański.
— Uff! — odezwał się Winnetou, patrząc na niego roziskrzonem okiem. — Ten koń wart dobrego jeźdźca. Należy z pewnością do tej bladej twarzy, która przejechała obok nas.
Zsiadłszy z koni, przywiązali je również. W pobliżu nie było nikogo z powodu wczesnej godziny. Drzwi jednak stały otwarte; weszli do środka. Naprzeciw nich wyszedł murzyn i zapytał, czego sobie życzą. Zanim jeszcze mogli odpowiedzieć, otwarły się zboku drzwi i ukazał się młody jeszcze biały, przypatrując się okiem
Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 02.djvu/081
Wygląd
Ta strona została skorygowana.