Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 02.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ujrzeli znów ciemną linję na horyzoncie; był to znak, że zbliżają się znowu w okolicę lesistą. Kiedy teraz jankes nagle się obrócił, ujrzał poza sobą kilka ruchomych punktów; punktów tych było trzy; przyszedł więc do przekonania, że to trampi zawrócili; szło o życie. Inny zwróciłby uwagę pisarza na pościg; Hartley jednak tego nie zrobił; ruszył w drogę ze zdwojoną szybkością, a kiedy Hellera zdziwił ten nagły pośpiech, wytłumaczył się bólem, jaki mu rana sprawiała.
Jeźdźców widać naturalnie na większy dystans, niż pieszych. Pierwsi znajdowali się w takiej odległości, że prawdopodobnie jeszcze nie zauważyli Hartleya i jego towarzysza. Na tem ścigany budował plan ocalenia. Musiał sobie powiedzieć, że opór nie zda się na nic i, gdyby ich dopędzono, to byliby obaj zgubieni. Ocaleć mógł co najwyżej jeden; drugi musiał paść ofiarą. — A tym drugim miał być naturalnie pisarz; nie powinien się jednak domyślać, jakie mu grozi niebezpieczeństwo i dlatego chytry jankes milczał.
Tak szli szybko coraz dalej i dalej, aż dotarli do zagajnika, złożonego z gęstych zarośli, nad któremi wznosiły się wierzchołki kilku hikorysów, dębów, orzechów i wiązów w dnych. Lasek nie był głęboki, ale ciągnął się daleko na prawo. Kiedy go przeszli i znaleźli się po drugiej stronie, jankes przy tanął.
— Master Heller! — rzekł. — Zastanowiłem się nad tem, jakim ciężarem jestem dla was. Wy udajecie się do Sheridanu i musieliście z mojego powodu zejść z prostej drogi. Kto wie, czy i kiedy znajdziemy w dotychczasowym kierunku jaką farmę; musielibyście wówczas całemi dniami męczyć się ze mną, gdy tymczasem jest