Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 02.djvu/014

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

się stąd!
Po tych słowach otworzył bramę. Draby milczeli, widząc rewolwer skierowany ku sobie. Kiedy jednak znaleźli się poza bramą i zasunięto na nowo zasuwy, roześmieli się szyderczo:
— Głupcze! Dlaczego pozwoliłeś nam odejść? Policz tylko, ilu nas jest! Z twoimi kilkoma ludźmi sprawa będzie krótka. W ciągu kwadransa będziecie wisieć! —
Old Firehand dał umówiony znak; niewidoczni dotąd obrońcy wyszli z poza domu i zajęli stanowiska przy otworach, aby wraz z myśliwym obserwować poruszenia napastników.
Wypędzeni szpiedzy, dotarłszy do brzegu rzeki, krzyczeli coś do stojących po drugiej stronie, czego jednak z murów nie można było zrozumieć. Potem trampi pojechali kawałek wzdłuż rzeki i, próbując stamtąd przepłynąć na drugi brzeg, wpędzili konie do wodyi.
— Weźcie szpiegów na siebie, aby nie uszli zemsty, — zawołał Old Firehand do Czarnego Toma, Blentera, i Humpiy — Billa, stojących blisko niego. — Ja celuję do dwóch pierwszych, którzy wyjdą na brzeg. Po mnie strzelają Uncle, Droll, lord i inni kolejno tak, jak stoją. Każdy więc będzie miał przed sobą oznaczony cel; niechaj dwu z nas nie mierzy do tego samego. Unikajmy wszelkiego marnowania amunicji!
— Dobrze! — odpowiedział Humply-Bill. — Ja już mam jednego przed lufą.
A jego przyjaciel, Gunstik-uncle, dodał:
— Skoro który przejdzie rzekę, — wraz na kulę go nawlekę, — pokolei w nich celuję — i do piekła ekspediuję.