Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 01.djvu/187

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Osaga uderzył konia piętami i po chwili znikł w ciemnościach. Również Firehand nie tracił czasu. Nim lord ochłonął ze zdumienia, że wódz usłuchał tak bezwzględnie tego człowieka ubranego jak w salonie, ostatni siedział już w siodle i odezwał się:
— Messurs, nie traćmy ani chwili. Naprzód!
Ogień zagaszono i w okamgnieniu utworzył się pochód. — Początkowo jechano powoli, lecz kiedy oczy przyzwyczaiły się do ciemności, ruszono galopem. Lord przysunął się do Billa i zapytał:
— Czy Old Firehand nie zmyli drogi?
— Nie, równie jak wódz Osagów. Mówią nawet, że widzi w nocy jak kot.
— A ma garnitur salonowy! Dziwny człowiek!
— Czekajcie tylko, aż zobaczycie go w bluzie bawolej! Wtedy wygląda zupełnie inaczej!
— No, postawę ma już i teraz. Ale kim jest ta pani, która porwała się na was?
— Pani? Ta lady jest mężczyzną.
— Przecież nazywają ją ciotką!
— To tylko z żartu, ponieważ ma wysoki piskliwy głos i ubiera się tak niezwykle. Nazywa się Droll i jest bardzo dzielnym myśliwym. Lecz przestańmy teraz rozmawiać. Przy takiej jeździe jak ta, musi się wziąć swe zmysły w ręce.
Miał słuszność. Old Firehand jechał przodem jak opętany, a inni za nim mniej więcej z równą szybkością. A wszystko wśród głębokiej ciemności. Zdawało się, że konie poruszają się w bezdennej, zupełnie światła pozbawionej otchłani, a mimo to nie zrobiły ani jednego fałszywego kroku, ani jednego potknięcia się! Szły dokład-