Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 01.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gą torbę ku przodowi, otworzył ją i wyciągnął książeczkę.
— To jest mój notatnik, w którym wszystko zostaje zapisane, — oświadczył. — Każdemu z was otworzę w nim konto, a nad tem umieszczę jego głowę i nazwisko.
— Jego głowę? — zapytał garbus ździwiony.
— Tak! Głowę! Siedźcie przez chwilę, nie ruszając się, tak, jak teraz. — Otworzył książeczkę i wziął do ręki ołówek. Tamci widzieli, jak naprzemian spoglądał to na nich, to znowu na papier, a przy tem poruszał ołówkiem. Po kilku minutach pokazał im, co narysował; ujrzeli swe twarze, dosyć podobne, a pod niemi nazwiska.
— Na tych kartkach będziemy kolejno umieszczać, co wam będę winien, — oświadczył lord. — Jeśli przydarzy mi się nieszczęście, to zabierzecie tę książeczkę do Frisco i pokażecie ją bankierowi, którego nazwisko tu wypisałem; ten wypłaci wam natychmiast należną sumę bez żadnych potrąceń.
— To bardzo wspaniałe urządzenie, — odparł Humply. — Wprawdzie nie życzymy wam byście — — — Behold, uncle, spojrzyj na nasze konie. Strzygą uszami i otwierają nozdrza. Musi być w pobliżu ktoś obcy. Rolling-prairie jest niebezpieczna. Gdy się znajdziesz na górze, to każdy cię spostrzeże, a zostaniesz na dole, to nie możesz zauważyć zbliżania się nieprzyjaciela. Muszę jednak wejść na górę.
— Ja pójdę z wami, — oświadczył lord.
— Pozostańcie tu lepiej, sir! Moglibyście mi zepsuć sprawę.
— Pshaw! Ja niczego nie psuję.
Poszli więc obaj z doliny ku szczytowi pagórka. Kiedy go już prawie dosięgli, położyli się na ziemi, i po-