— Tak!
— Well! A ile żądacie?
— Hm! Mylord, wasze pytanie wprawiło nas w kłopot. Jeszcze nigdy nie byliśmy w niczyjej służbie, a o tak zwanej zapłacie wobec scoutów[1], za jakich mamy uchodzić, właściwie nie może być mowy.
— All right! Macie swój honor i to mi się podoba. Może tu być mowa tylko o honorarjum, do którego, gdy będę z was zadowolony, dodam gratyfikację. Przyszedłem na prerję, aby zażyć przygód i zobaczyć sławnych myśliwych; dlatego stawiam wam taką propozycję: za każdą przygodę, którą przeżyjemy, płacę pięćdziesiąt dolarów.
— Sir! — zaśmiał się Humply. — Staniemy się ludźmi bogatymi, bo przygód tu nie brak; dożyć ich można, tak, ale czy przeżyć także, to jest pytanie. My dwaj nie uchylamy się od nich, ale dla obcego byłoby lepiej unikać przygód, zamiast ich szukać.
— Ja ich jednak chcę doświadczyć! Zrozumiano? Chcę się również zetknąć ze słynnymi myśliwymi. Wymieniliście poprzednio trzy nazwiska, o których już wiele słyszałem. Za spotkanie każdego z tych myśliwych płacę sto dolarów!
— Do wszystkich djabłów! Czy macie tyle pieniędzy przy sobie, mylord!
— Mam tyle, ile potrzebuję na drogę. Pieniądze otrzymacie dopiero we Frisco u mojego bankiera. Czy jesteście zadowoleni?
— Tak, bardzo! Tu nasze ręce!
Obaj podali mu ręce, poczem lord przesunął dru-
- ↑ Przewodnik, wynajdywacz ścieżek.