Strona:PL Karol May - Skarb w Srebrnem Jeziorze 01.djvu/149

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

trafiony I to dobrze, bo spadał na ziemię ze zwiększającą się szybkością po linji spiralnej, coraz się zwężającej.
— Wonderful! — zawołał Humply zachwycony. — Mylordzie, jeśli to nie przypadek...
Przerwał, bo obróciwszy się ku Anglikowi, ujrzał, że ten siedzi na ziemi zwrócony plecami w tę stronę, w którą skierował swój strzał mistrzowski. Było to wprost niedowiary!
— Ależ, mylordzie! — podjął. — Obróćcież się przecie! Nie tylko trafiliście tego sępa, ale rzeczywiście zabiliście go!
— Wiem o tem, — odparł englishman i nie oglądając się, wsadził w usta nowy kawałek mięsa.
— Wszak nawet nie patrzyliście na to!
— To niepotrzebne. Moje kule nigdy nie chybiają.
— Jesteście więc człowiekiem, który, przynajmniej co się tyczy strzelania, może zupełnie śmiało mierzyć się z najznakomitszymi westmanami, Winnetou, Old Firehandem lub Old Shatterhandem. Czy nie, uncle?
Sławny wuj — stempel przybrał znowu swą postawę i odpowiedział, gestykulując obu rękami:
— Sępowi na zgon grajmy, — bo strzał był nadzwyczajny, a mojej sławy dzwony...
— I przestań pleść androny! — przerwał Anglik, wpadając w jego ton. — Poco te rymy i krzyki! Chciałem wiedzieć, jakimi strzelcami jesteście. Teraz usiądźcie znowu i pomówmy dalej! A więc pojedziecie ze mną, a ja wam zapłacę za tę podróż. Zrozumiano?
Tamci spojrzeli po sobie, porozumieli się skinieniem głowy i odpowiedzieli zgodnie: