Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

handowi stu wojowników, których zażądali moi znakomici bracia.
— Bystre Oko jest dzielnym wojownikiem — odpowiedział z godnością Winnetou. — Chętnie wypalilibyśmy z naszymi braćmi fajkę powitania, ale nie mamy czasu. Musimy schwytać pięćdziesięciu Mogollonów. Czy moi bracia wiedzą o tem?
— Tak. Spotkaliśmy wywiadowcę. Psy Mogollonowie znajdą nas przygotowanych.
— W istocie schwytany ich, a wówczas będzie wiele czasu, aby wypalić kalumet. Czy moi bracia znają jezioro, zwane Głębokiemi Wodami?
— Leży po tamtej stronie, gdzie słońce zachodzi.
— Niech z nami tam jadą; a Bystre Oko niechaj jedzie przy moim boku!
To nie byle jakie odznaczenie dowódzca umiał ocenić. Jechał u boku Winnetou, ale cofnięty o długość końskiego łba. Pobieżne wejrzenie przekonało mnie, że są niezgorzej uzbrojeni. Większość znała Winnetou, ale nas trzech pozostałych nigdy nie widziała. Stąd te ukradkowe spojrzenia, które na nas rzucali. — Pojechali więc za nami gęsiego. Zazwyczaj jedzie się tak, aby wydeptać tylko wąską ścieżkę i nie zdradzić wobec wrogów ilości jeźdźców. W takim wypadku ilość da się określić tylko z głębokości wydeptanego śladu — zadanie nader trudne, ale nie dla Winnetou, który rzadko mylił się o kilku nawet jeźdźców.
Jechałem po prawicy Winnetou; Bystre Oko z lewej strony. Apacz nie mówił nic — nie zwykł mówić