Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/17

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wego. Mogliśmy tu przeprawić się przez rzekę i zaglądać skroś zagajnik, a poza tem mieliśmy pewność, że nikt na czatach nie stoi.
Teraz rzekła toczyła swe nurty wolniej, gdyż zakreślała daleki łuk na prawo, gdzie podmywała Jasną Skałę. Dzięki temu powstało wewnątrz łuku, po lewej od nas stronie, miejsce dla namiotów, które rozbito wpobliżu rzeki, aby wodę mieć pod ręką.
Wyminęliśmy już dwanaście, czy czternaście namiotów, gdy Dunker dał znak, że chce się ze mną porozumieć. Ponieważ pływał niedaleko ode mnie, więc zamiast się zatrzymywać, mogłem słuch jedynie natężyć.
— Wielki namiot, przed którym wbito dwie dzidy z lekami, to namiot wodza.
Ta wiadomość nie mogła mnie interesować. Ale spojrzałem w tę stronę i uczyniłem dobrze. Ognisko przed namiotem teraz zaledwie tliło; dlatego rozpalono opodal, gdzie więcej było miejsca, drugie. Kilku czerwonych siedziało dookoła tak, że można było przypuścić, iż nadejdą jeszcze inni i dopełnią kręgu. Więc zapowiadała się narada. Gdybyśmy mogli podsłuchać, wynieślibyśmy niewątpliwie wiele cennych wiadomości. Przybiłem do prawego brzegu, wślad za mną Dunker. Obie wyspy zbiły się w jedną, Byliśmy do siebie tak zbliżeni, że mogliśmy się porozumiewać szeptem.
Podsłuchiwać można było u lewego brzegu, ale zagajnik zasłaniał widok. Dlatego chwilowo przybiłem