Strona:PL Karol May - Ocalone miljony.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

do brzegu prawego; stąd widzieliśmy, co się dzieje w obozie. Nogi znów natrafiły na grunt, co więcej, woda była tak płytka, że mogliśmy usiąść na miękkim, wygładzonym piasku i dosyć znośnie przetrwać tu tyle czasu, ile nam było potrzeba.
— Dlaczego się pan tutaj zatrzymuje, sir? — zapytał cicho Dunker.
— Czy nie widzi pan, — odrzekłem — że tam zanosi się na zebranie?
— Oczywiście! Czy chce pan podsłuchiwać?
— Tak, później, kiedy się rozpocznie narada. Tymczasem tu się zatrzymamy, aby zobaczyć, ilu i jacy wojownicy wezmą udział w zgromadzeniu. Czy nie widać stąd namiotu, w którym mieszka Melton?
— Nie. Jest to szósty, licząc od namiotu wodza poniżej.
— A namiot lady?
— Czwarty.
— A zatem sam już sobie poradzę, o ile się master nie przeliczyłeś. Poczekajmy i patrzmy, co się tam dziać będzie.
Narada tyczyła się ważnej wielce sprawy. Poznać to było z wielkości koła, które miano utworzyć, a i z natłoku zwykłych wojowników, którzy się zbiegali zewsząd, aby się przysłuchać naradzie swoich najwybitniejszych wojowników.
Pomyślnie się złożyło, że nie czekaliśmy długo. Staliśmy na kotwicy, a właściwie siedzieliśmy przeszło godzinę, gdy zobaczyliśmy wybujałego wzrostu atletycz-