— Mówicie o tamtym z Pirny?
— Tak.
— Czyście rzucili okiem na Rezedillę?
— O tak! Nawet obydwoma.
Stary wybuchnął:
— A wasza narzeczona?
— O sennor! Powiedziałem tylko, że chciałbym wziąć za żonę dziewczynę, która mieszka wpobliżu. Czyż córka wasza nie mieszka w najbliższem sąsiedztwie?
— A więc to był żart? — zagrzmiał Pirnero. — Takie figle mogą najdzielniejszego człowieka wtrącić w opresję! Zresztą, Rezedilla nie chce was wcale.
— Jesteście pewni?
— Tak! Ucieka od was.
— Cóż z tego? Pobiegłem za nią i zapytałem, czy uciekła z nienawiści, czy z miłości.
— Koszałki opałki! Żadna kobieta nie ucieka z miłości.
— Tak jednak było. Oświadczyła, że mnie kocha i że gotowa jest zostać moją żoną.
Pirnero klasnął w dłonie.
— Świat się kończy! Ucieka przed nim, a chce zostać jego żoną? A więc macie się ku sobie?
Twarz mu się nagle rozjaśniła. Promieniał zadowoleniem.
— Tak — odparli oboje.
— Bądźcie więc szczęśliwi! Błogosławię was w imię Boże!
Strona:PL Karol May - Klasztor Della Barbara.djvu/144
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
142