Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zajmował. Niech jej zostawi włosy, niechaj się z dumą odwróci od niej i jej towarzysza!
Obrzucił mnie gniewnym spojrzeniem i rzekł:
— Kto pozwolił Old Shatterhandowi zmieniać rozkazy Wielkiej Strzały? Wódz i wojownik powinien sobie zdawać sprawę ze swoich słów i wytrwać w postanowieniu. — Niechaj jej zdejmą włosy!
Odwróciłem się, aby przynajmniej nie widzieć tego, co, niestety, słuch mi uprzytomnił. Judyta broniła się wszelkiemi siłami — krzyczała, jakgdyby ją mordowano. Skoro umilkła, odwróciłem się, ale już jej nie było. Czem prędzej uciekła do karety, z poza której odezwał się głos Meltona:
— Niechaj mi Wielka Strzała przynajmniej powie, czy dotrzyma przyrzeczenia i zabije trzech jeńców!
— Dotrzymam przyrzeczenia. Jutro zostaną zamurowani. A teraz niech tchórzliwa biała twarz wraz z tą kobietą, która nie jest jego squaw, postara zniknąć nam z oczu, inaczej pozbawimy ich jeszcze czegoś ponadto!
Natychmiast wprzęgnięto do powozu konie. Woźnice skoczyli na kozły i Melton wszedł do karocy. Poczem towarzystwo ruszyło w drogę. Osobnik, którego ścigaliśmy z Afryki aż do Canadian, uciekł nam po raz drugi, a my mieliśmy zostać żywcem pogrzebani!
Zsiedliśmy z koni i położyli się na trawie. Komanczowie dotychczas nie jedli, tu więc miano się posilić przed pociągnięciem do Doliny Śmierci.