Strona:PL Karol May - Dolina Śmierci.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gdy mnie zobaczyły! Chyba żadnemu malarzowi nie udało się uchwycić tak doskonałego wyrazu osłupienia, tak doskonałego, jakiego jeszcze nigdy w życiu nie widziałem. Po wyjściu gospodarza podniosłem się, nachyliłem ku Judycie i rzekłem:
— Mrs. Silverhill, widzi pani, nasze wczorajsze spotkanie tak mnie oczarowało, iż nie mogę się z panią rozstać. Old Shatterhand wpadł na ślad pani, mimo że wykupiłaś bilet przez podstawioną osobę.
— Pan — pan — tu w Gainesville! — bełkotała.
— Czyżby pani przypuszczała, że siedzę jeszcze w jej buduarze? Być może zresztą, mimo pani urody zostałbym jeszcze w New-Orleanie, lecz w pośpiechu zapomniała pani dokumentu nader dla niej cennego, przeto czem prędzej udałem się za panią, aby go doręczyć. Otóż jest, sennora!
Wyciągnąłem z kieszeni zobowiązanie małżeńskie, rozłożyłem i podsunąłem pod światło lampy. Judyta ledwo przeczytała parę słów, wyrwała mi dokument z ręki i zawołała:
— To moja własność! Odzyskując to świadectwo, nie żałuję reszty rzeczy, które musiałam porzucić na pastwę losu.
— Niech pani zachowa ten dokument, sennora. Dzięki niemu będzie pani mogła zmusić do uczciwości jednego z największych oszustów, zanim kat założy mu postronek.
W odpowiedzi syknęła wściekle:
— Milcz pan! Jesteś oszczercą! Sennor Hunter