Strona:PL Karol May - Święty dnia ostatniego.djvu/166

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dostaną się na czas dłuższy w silne ręce, rozszerzy się on daleko na południe i zostanie wielkiem, środkowoamerykańskiem, światowem mocarstwem, które nie ścierpi żadnej ingerencji ze strony Stanów Zjednoczonych. Tutaj jest miejsce dla nas; tutaj będą rozsiane siedziby naszych potomków, którzy się rozmnożą, jak piasek w oceanie! Musimy więc zawczasu stanąć w tej okolicy silną stopą i dlatego wysuwamy naprzód macki, żeby wybadać, w jakich się znajdziemy stosunkach! Potrzeba nam hacjendy! Posiadłość ta opływa w bogactwa i tak dogodnie leży nam na drodze! Nie wolno jej ominąć, a skoro właściciel nie chce sprzedać dobrowolnie, zmusimy go do tego! To pierwszy krok nasz poza granicę; jeśli się uda, tłumnie pójdą za nami inni bracia! — —
To był poprostu wykład o zamiarach, nadziejach i widokach mormonów na przyszłość! Obydwaj Wellerowie chcieli zmusić hacjendera do sprzedaży! — W jaki sposób? — Jak się zdawało, z pomocą Indjan! Według wyłuszczeń starego Wellera, posiadłość miano pozbawić wartości; hacjendera doprawdzić do bankructwa! Chodziło tu więc najprawdopodobniej o napad, po którym nastąpi zniszczenie pięknego osiedla. — Nie miałem czasu zajmować się dłużej tą myślą, gdyż Weller mówił dalej:
— Więc kości są już rzucone, a ciąg dalszy nastąpi! Wszystko składało się dobrze i byłoby poszło jak z płatka, gdyby nie wlazł nam w drogę ten przeklęty Niemiec! Poprostu nie chce się wierzyć, a jednak ten człowiek może zniszczyć cały nasz plan! Któżby pomyślał, że ten Old Shatter...