Strona:PL Karol May - Święty dnia ostatniego.djvu/165

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jedną czwartą!
— Tak tanio chyba nie!
— Przecież! Hacjenda będzie ruiną, a kapitału na odbudowanie hacjendero nie posiada. — Jeśli nie chce iść z torbami, to musi ją sprzedać!
— A jeśli mu kto pożyczy pieniędzy na odbudowę?!
— O tem nawet nie będzie marzył! Żadnemu meksykańskiemu bogaczowi nie wpadnie do głowy narażać swych pięknych pieniędzy; na to są za mało obrotni! Z nami sprawa stoi inaczej. Prędzej, czy później będziemy musieli wynieść się ze Stanów Zjednoczonych. Utah stracone dla nas na zawsze, a piękne miasto nad Słonem Jeziorem wpadnie już niezadługo w ręce naszych nieprzyjaciół! Wielożeństwo sprzeciwia się moralności chrześcijańskiej i ustawom unji, której adherenci mają być przecież najmoralniejsi; my jednak nie zgodzimy się na to, więc musi przyjść do opuszczenia Stanów, do wędrówki, która oczywiście nie będzie miała w historji świata nic sobie równego! Czemże było wyjście synów Izraela z Egiptu wobec olbrzymiej wędrówki ludów, która nastąpi, skoro święci ostatnich dni z żonami i z dziećmi, z całem mieniem i dobrem — wyruszą ze Stanów Zjednoczonych?! — Pytano, dokąd? — Na północ, do Kanady? — Nie, gdyż Kanada jest angielska, a Anglja, tak pobożna, a przecież tak grzeszna, również nie ścierpi wielożeństwa! — Na wschód, albo na zachód, a więc przez ocean? — Także nie! — A zatem na południe! — Tam leży Meksyk ze swojemi olbrzymiemi rozłogami, ugor, który czeka na kulturę; ustawy Meksyku nie wspominają o wielożeństwie; — nie jest więc zakazane, czyli jest dozwolone! — Gdy rządy Meksyku