Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/349

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szczędząc nikogo. Wiem tylko, że gdym na palcach wychodził z posiedzenia, nie był on po stronie sądu, bo stary dżentelmen, na miejscu przewodniczącego, konwulsyjnie przebierał nogami pod stołem, słysząc skierowane przeciw sobie obwinienia, że nie prowadzi się tak, jak powinien się prowadzić przedstawiciel angielskich praw i sprawiedliwości.






Rozdział XXV.

Minęło parę tygodni od czasu, gdym się widział z Uemnikiem, zanim napisałem mu, że przybędę doń. Odpowiedział, że sprawi mu to nadzwyczajną przyjemność i że będzie czekał na mnie w biurze do godziny szóstej. W naznaczonym czasie przyszedłem, miał już odchodzić i chował klucz od kasy.
— Czy pan zamierza iść piechotą do samego Uowortu?
— Naturalnie, o ile pan się na to zgadza.
— Bardzo chętnie. Cały dzień siedzę przy biurku i z przyjemnością rozprostuję nogi. No, a teraz powiem panu, co będzie u nas na kolacyę! Po pierwsze pieczeń, w domu przyrządzona i pieczona kura na zimno od kucharza. Powinna mieć delikatne mięso; właściciel jej sędzią przysięgłym w kilku naszych sprawach i prędkośmy go zwolnili z tego. Gdym kupował u niego kurę, przypomniałem mu to