Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

to najodpowiedniejszy czas i miejsce, by odkryć swe serce Biddi.
— Biddi — rzekłem, poprzednio wziąwszy od niej słowo, że nikomu nic o tem nie powie — pragnę być dżentelmenem.
— Gdybym była na twem miejscu, nie pragnęłabym tego. Nie sądzę, by było to dobrem dla ciebie.
— Biddi, mam specyalny powód, dla którego pragnę być dżentelmenem.
— Lepiej żebyś nie myślał o tem! Jak sądzisz, byłbyś szczęśliwszym wówczas, niż obecnie?
— Teraz nie czuję się szczęśliwym — zawołałem niecierpliwie. — Czuję wstręt do swego rzemiosła i do swego życia. Nic mnie nie pociągało ani do jednego, ani do drugiego od chwili zawarcia umowy. Nie mów niedorzeczności.
— Czyż powiedziałam co niemądrego? — spytała cicho, podnosząc brwi. — Bardzo mi żal, alem nie chciała powiedzieć nic głupiego. Radabym tylko, byś żył szczęśliwie i dobrze.
— No to zrozumże raz na zawsze, że tu nigdy nie będę szczęśliwym. Prócz niedoli niczego tu nie mogę się spodziewać. Tak to Biddi!... Dopóty nie będę szczęśliwym, dopóki nie zacznę innego życia.
— Jak to przykro! — rzekła Biddi.