Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/180

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

chwilę wstał, obtarł się znów, gąbką, wypił kilka łyków wody z butelki, czyniąc to z prawdziwem uczuciem zadowolenia i wreszcie dźwignął się z takim wyrazem, jakby chciał ostatecznie ze mną skończyć. Ale zadałem mu jeszcze parę silnych ciosów i z żalem muszę wyznać, że im więcej biłem, tem biłem silniej, a on wstawał, i wstawał, i wstawał do tej pory, póki nie padł głową na ścianę. Po tem przesileniu już nie wstał i tylko parę razy dźwignął się nie widząc mnie; padł na kolana podpełzał do gąbki, podrzucił ją i rzekł dysząc:
— To znaczy, żeś wygrał.
Wydawał się tak niewinnym i dzielnym, że chociaż nie sam pierwszy go wyzwałem, poczułem: się nader niezadowolony ze swego zwycięstwa. Obecnie pociesza mię tylko to, że ubierając się po walce, przez cały czas porównywałem się z dzikim wilkiem lub innemi zwierzętami. Gdy się ubrał i obtarł okrwawioną twarz, podszedłem do niego i rzekłem:
— Czy mogę w czem pomódz?
— Nie, dziękuję!
— Do widzenia!
— Do widzenia!
Wyszedłszy na podwórze zastałem tam Estellę, oczekującą mię z kluczami. Nie pytała, gdzie byłem i dlaczego kazałem jej czekać; twarz jej była pokryta rumieńcem i rozjaśniona,