Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Poczem zaczął się rozbierać i nie tylko zdjął z siebie surdut i kamizelkę, ale i koszulę i starał się przybrać zawzięty i krwiożerczy wygląd.
Choć wydawał się niezbyt silnym i zdrowym a cala twarz jego była pokryta pryszczami, bardzo obawiałem się, widząc te straszne przygotowania. Sądząc z wyglądu był w jednakowym prawie wieku ze mną, ale trochę wyższy i sprawniejszy ode mnie. Teraz, gdy się rozebrał, widać było, że wszystkie części ciała, łokcie, kolana, ręce, nogi miał rozwinięte zupełnie prawidłowo i proporcyonalnie.
Serce we mnie zamarło, gdy z postawą zawodowego zapaśnika badawczo mi się przyglądał, jakby starając się zauważyć najdotkliwsze miejsce. Nigdy w swemi życiu nie dziwiłem się tak, jak wówczas, gdy ujrzałem go leżącego z okrwawionym nosem po mojem pierwszem uderzeniu.
W oka mgnieniu zerwał się na nogi, szybko obtarł twarz gąbką i znów przygotowywał się do natarcia. Jakież było moje zdziwienie, gdy po drugiem mem uderzeniu leżał znów na plecach, spoglądając na mnie podbitem okiem.
Niezwykła jego przytomność umysłu zmuszała mię do szacunku. Nie odznaczał się wielką siłą i ani razu nie uderzył mię mocniej, ja zaś za każdym razem zbijałem go z nóg. Za