Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Pański syn?
— Nie — rzekł z zadumą Józef — nie dlatego, żeby koniecznie się trzeba było zamyślać nad tą odpowiedzią, ale już takiem było przyzwyczajenie wszystkich gości „Wesołych Żeglarzy“, gdy o czemś rozmawiali z fajką w zębach. — Nie... nie jest moimi synem.
— Krewny?
— Nie — odpowiedział z tem samem zamyśleniem Józef, nie... dlaczego mam pana oszukiwać... nie jest moim krewnym.
— Dlaczego więc, do dyabła, tak się pana trzyma?
Pan Uopsel przyłączył się do rozmowy. Jako człowiek, którego zajęcie obowiązywało z konieczności znać wszystkie genealogiczne związki, w celu rozpoznawania pokrewieństwa między mężczyzną a kobietą, zawierającymi związek małżeński, odrazu objaśnił węzły, łączące mię z Józefem. Objaśnienie swe pan Uopsel zakończył wyjątkiem: z „Ryszarda Trzeciego“, który zadeklamował z niezwykle tragicznym — wyrazem, a zakończył tryumfującemi słowami: — „Tak mówi poeta“.
Muszę tu wspomnieć, że za każdym razem, gdy pan Uopsel zwracał się do mnie, uważał za konieczne wzburzyć me włosy, tak, by spadały mi na oczy. Nie mogę pojąć, dlaczego każdy z obcych, odwiedzających nasz dom, uważał za konieczne wykonać ten nad-