Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

wzięła. Podczas gdy Estella rozdawała karty, spojrzałem na stół i widziałem, że leżący na nim pantofelek, niegdyś biały, obecnie żółty, który ani razu nie był w użyciu. Spojrzałem na nogę, dla której był przeznaczony: jedwabna pończocha, niegdyś biała, obecnie żółta, była dziurawa. Na wszystkich przedmiotach znać było takie zaniedbanie, że porównałbym ślubną odzież, okrywającą tę zaschłą postać do stroju śmierci, a długi welon do całunu.
W czasie naszej gry siedziała nieruchomo i wydawała mi się trupem, a zagięcia i zakładki jej ślubnej sukni były pokryte jakby popiołem. Wówczas jeszcze nic nie słyszałem o tem, że zwykle wyjęte z ziemi ciała dawno pogrzebanych ludzi, skoro tylko wyniesie się je na powietrze, rozsypują się natychmiast w proch; później często myślałem, że pani Chewiszem była podobna do takiego trupa i należało ją tylko wynieść na słońce, aby się w proch rozsypała.
— A, ten malec!... Walety nazywa chłopcami! — z lekceważeniem zawołała Estela jeszcze przed ukończeniem pierwszej gry. — A ręce jego takie grube! A buty takie oddynarne!
Nigdy jeszcze nie sądziłem, że można się wstydzić własnych rąk, lecz po tym wykrzykniku ukazały mi się one w innem świetle. Pogarda jej dla nich sprawiła na mnie tak