Strona:PL Karol Dickens - Wielkie nadzieje Tom I.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Gniewasz się, czy jesteś krnąbrny?
— Nie, pani! Bardzo mi pani żal i żałuję też, że teraz nie mogę się bawić. Jeśli pani się poskarży na mnie, to wiele ucierpię od siostry, chciałbym się bawić, jeślibym mógł. Ale tu wszystko tak nowe dla mnie, tak dziwne, tak bogate a... tak smutne...
Zatrzymałem się w obawie, że powiem albo powiedziałem coś niepotrzebnego i znowu przypatrywaliśmy się sobie.
Zanim przemówiłem, odwróciła się ode mnie, spojrzała na swą suknię, na stół toaletowy, na siebie i na lustro.
— Tak nowe dla niego — szepnęła — tak stare dla mnie; tak dziwne dla niego, tak zwyczajne dla mnie; tak smutne dla nas obojga! Zawołaj Estellę!
Wyrzekła ostatnie słowa z takim wyrazem zadumy, jakby mówiła do siebie. Nie ruszyłem się też z miejsca.
— Zawołaj Estellę! — powtórzyła, zwracając się ku mnie. — Możesz to uczynić? Zawołaj Estellę. Otwórz drzwi i zawołaj.
Stanie w ciemnym korytarzu nieznanego domu, wołanie na hardą panienkę, która długo nie pokazywała się i nie odpowiadała, poczucie nieprzezwyciężonej prawie potrzeby zawołania na całe gardło: „Estello“ było prawie równie nie do zniesienia jak „zabawa“, której ode mnie