Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/85

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 81 —

urwało, i Trotty usłyszał, że pyta o jego imię.
Minęła spora chwila, zanim śmieszny stary człowiek odzyskał równowagę; wtedy dopiero rozdmuchał ogień i przysunął sobie krzesło do ciepłego kominka. Uczyniwszy to jednak, otarł knot świecy, wyjął z kieszeni gazetę i zaczął czytać, początkowo całkiem spokojnie, przebiegając oczyma wiersz po wierszu, stopniowo jednak z coraz to posępniejszą uwagą i smutnem zamyśleniem.
Albowiem ta lękiem przejmująca gazeta znów odwróciła myśli Toba w kierunku, jaki przybrały były już w ciągu dnia i w jakim się ostatecznie ustaliły pod wpływem zdarzeń całodziennych. Zainteresowanie się losem dwojga wędrownych, na chwilę mu nasunęło myśli pogodniejsze; pozostawszy jednak sam i czytając o zbrodniach i gwałtach ludu roboczego, wrócił do poprzedniego toku rozważań.
W tym nastroju czytał notatkę — nie pierwszą zresztą w życiu — o kobiecie, która w przystępie rozpaczy targnęła się nietylko na własne życie, lecz także własnego dziecka. Ta straszna zbrodnia, do tego stopnia wstrząsnęła jego duszą,