Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 80 —

dziorkach dziecka, miały specjalną swą wymowę.
— Tak, tak — rzekł Trotty, bezwiednie odpowiadając na to, co wyczytał w twarzy córki. — Zabierz ją Małgosiu i połóż do łóżka. A wam, Wili, pokażę, gdzie się prześpicie. Nocleg to nie bardzo elegancki, bo zwykły strych ze sianem, ale mieszkając w masztalerni, ma się właśnie tę wygodę, że można się przespać na sianie. A zanim znajdzie się ktoś, potrzebujący remizy i stajni, my mamy tanie mieszkanie, dużo miękkiego siana na górze, które należy do sąsiada, a całkiem czyste, dzięki pracowitym rękom Małgosi. Tedy żwawo! Nie ociągajcie się! Na Nowy Rok świeże sianko!
Ręka, która wysunęła się z kędziorków dziecka, z drżeniem opadła na prawicę Toba, który nie przestając paplać, wyprowadził gościa tak delikatnie i ostrożnie, jak gdyby i on był dzieckiem.
Wróciwszy wcześniej od Małgosi, przez chwilę nadsłuchiwał u drzwi izdebki, graniczącej z kuchnią. Dziecko odmówiło przed spaniem zwykłą modlitwę, a pomodliwszy się za Małgosię