Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/44

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 40 —

przez całe życie, piętrząc całe góry faktów na cyfrach, cyfrach i jeszcze raz cyfrach, to jednak nie może się łudzić, że zdoła ich przekonać, że nie mają prawa ani powodu się pobierać, taksamo jak nie może się spodziewać, że ich przekona, iż nie mieli prawa ani powodu przyjść na świat. A my przecież wiemy, że nie mają tego prawa ani powodu. Dawno doszliśmy do tej pewności matematycznej.
Alderman Cute bawił się znakomicie i przyłożywszy do nosa wskazujący palec prawej ręki, zdawał się do obydwu swych przyjaciół mówić. — A teraz uważajcie, co ja powiem! Przekonajcie się, jak postępuje człowiek praktyczny! Przywołał do siebie Małgosię.
— Chodź-no tu bliżej, moje dziecko! rzekł Alderman Cute.
Młodemu jej wielbicielowi gorąca krew uderzyła do głowy w ciągu ostatnich pięciu minut i nie miał ochoty pozwolić jej odejść. Opanował się jednak, postąpił o krok naprzód, gdy Małgosia podeszła do pana i stanął obok niej. Trotty wciąż ją jeszcze trzymał pod ramię, patrząc to na nią to na Ryszarda z takiem pomieszaniem, jak gdyby go dopiero co zbudzono ze snu.