Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/40

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 36 —

wiek każdy z tych panów z osobna inne miał przekonania, to jednak jego przeczucia z dzisiejszego ranka i innych dni, aż nazbyt były uzasadnione. — Tak, tak, nie umiemy znaleść należytej drogi, czy też postępować jak należy — myślał pełen rozpaczy. — Nic w nas niema dobrego. Źli jesteśmy z natury!
Trotty miał jednak w swej piersi serce ojcowskie, które mimo tej predystynacji jakimś sposobem tam się zabłąkało; nie mógł więc znieść, by Małgosia w okresie rozkwitu swej krótkiej błogości, miała z ust tych mądrych panów usłyszeć przepowiednię swego losu. — Boże, bądź jej miłościw — myślał biedny Trotty — dowie się jeszcze dość wcześnie.
Co spieszniej więc dał młodemu kowalowi znak, by ją stąd zabrał; tamten był jednak tak zatopiony w czułej rozmowie z Małgosią, że stojąc w pewnem oddaleniu spostrzegł znak Toba dopiero wtedy, gdy go też zauważył Cute. Tedy nie wyładowawszy jeszcze swej mądrości, jak tego pragnął, gdyż Alderman był filozofem, mianowicie filozofem praktycznym, — o, i jak praktycznym! — nie chciał utracić żadnego słuchacza, więc krzyknął: stój!