Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 33 —

Jeśli się weźmie pod uwagę liczbę bydła co roku zarzynanego w obrębie samego tylko miasta, to obliczając jak najniżej ilość flaków z tych zwierząt, o ile się je zabija w odpowiednim czasie, wynika jednak, że tem, co się traci na wadze flaków przez ich gotowanie, możnaby żywić garnizon z pięciuset ludzi przez całe pięć miesięcy, liczących po trzydzieści jeden dni i jeszcze przez luty. O, ta rozrzutność, ta rozrzutność!
Trotty stał z otwartemi ustami, a kolana się pod nim trzęsły. Wyglądał tak, jak gdyby na własną rękę wygłodził był garnizon, liczący pięciuset ludzi.
— Kto jada flaki? ciepło zapytał Filer. — Kto jada flaki?
Trotty skłonił się niezdarnie.
— Wy? Wy? pytał Filer. — Tedy wam coś powiem, przyjacielu. Flaki te odejmujecie od ust wdowom i sierotom.
— Niech Bóg uchowa! słabym głosem rzekł Trotty. — Wolałbym umrzeć z głodu!
— Podzielcie podaną wpierw ilość flaków — mówił dalej Filer — przez liczbę wdów i sierót, a na każdą z nich przypadnie łucik flaków. Dla was nie zostanie ani jeden gram. A więc jesteście rabusiem.