Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 28 —

chwili w życiu, któreby mi pozostało, gdy wszystko mnie opuści i pocieszało mnie i uszlachetniało!
Trotty siedział całkiem cicho, Małgosia ocierała łzy z oczu, poczem mówiła już weselej, to śmiejąc się, to wzdychając, to się śmiejąc i wzdychając równocześnie: — Tedy Ryszard mówi, tatku, że ponieważ na jakiś czas ma zapewnioną robotę, a ja go kocham już całe trzy lata — ach, nawet dłużej, chociaż on o tem nie wie — więc w dniu Nowego Roku się pobierzemy. On mówi, że to najlepszy i najszczęśliwszy dzień w roku i niemal z pewnością przynosi szczęście. Wprawdzie to krótki termin nieprawdaż, tatku? — ale nie potrzebujemy przecież czekać na uporządkowanie moich spraw majątkowych, ani na uszycie ślubnej sukni, jak u wielkich pań. Czyż nie, tatku? Tyle powiedział i jak on to umie, tak poważnie i stanowczo, a przytem tak dobrotliwie i serdecznie, że mu odpowiedziałam, że pójdę do ciebie, tatku i się z tobą rozmówię. A ponieważ mi dziś rano niespodzianie zapłacono za robotę, a ty przez cały tydzień miałeś pożywienie bardzo skąpe, a przytem pragnęłam, by dzisiejszy dzień stał się potrosze świętem