Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 136 —

umrzeć, na naszym gruncie, w naszej posiadłości, w naszym domu!
— A gdzież miałby umrzeć, Tugby? spytała żona.
— W przytułku — odparł. — Poco istnieją przytułki, hę?
— Nie po to — odrzekła Mrs. Tugby z niezwykłą energją. — Nie po to. I nie dlatego wyszłam za ciebie, Tugby, abyś mną rządził. Ja tego nie chcę i nie pozwolę. Raczej się z tobą rozwiodę i nigdy cię już nie zobaczę. Kiedy nad temi drzwiami widniało jeszcze moje nazwisko wdowieńskie, co trwało długie lata, dom Mrs. Chickenstalker znany był daleko i szeroko i zawsze cieszył się dobrą sławą i szacunkiem. Kiedy nad temi drzwiami widniało jeszcze moje nazwisko wdowieńskie, znałam go jako silnego, przystojnego, dzielnego, niezależnego chłopaka; i znałam ją: najmilszą, najurodziwszą dziewczynę, jaką kiedykolwiek widziałam w życiu; i znałam jej ojca (biedny staruszek, spadł z wieży, na którą się dostał w śnie lunatycznym i zabił się na śmierć) najuczciwszego, najpracowitszego, najłagodniejszego człowieka na świecie. I gdybym ich wypędziła z domu, to niech anieli mnie wy-