Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 133 —

rować na części mniej przypieczone — dodał, krztusząc się od śmiechu, jak gdyby go łaskotano.
— W dobrym coś jesteś humorze, mój drogi Tugby — zauważyła żona.
Firma brzmiała obecnie: „Tugby, dawniej Chickenstalker“.
— Nie, w nieszczególnym — odparł Tugby. — Jestem tylko trochę podniecony.
— Grzanki były takie smaczne. Przytem się znów śmiał, aż twarz stała mu się całkiem fioletową, a odzyskanie poprzedniej barwy kosztowało go tyle trudu, że jego krótkie grube nogi, wykonywały w powietrzu przedziwne ruchy. I nie przybrały pozycji przyzwoitszej, zanim Mrs. Tugby, potrząsaniem i klapsami w plecy, nie doprowadziła ich właściciela do pewnej równowagi.
— Boże wielki, co się z tobą dzieje, mężu! wykrzyknęła Mrs. Tugby przerażona. — Co ci jest?
Mr. Tugby przecierał załzawione oczy i słabym głosem powtarzał, że czuje się trochę podnieconym.
— Więc proszę cię, mój drogi, nie bądź już podnieconym — rzekła Mrs. Tugby — bo tem swojem wymachiwaniem i dyndaniem nogami, na śmierć mnie przerażasz