Strona:PL Karol Dickens - Dzwony upiorne.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 132 —

niej, z czego wywnioskował, że portjer uznaje obroty gotówkowe i że przystąpiwszy do interesu Mrs. Chickenstalker, dobrze patrzył na palce jej dłużnikom.
Trotty był tak zrozpaczony i zgnębiony zwarzoną młodością i niespełnionemi nadziejami córki, że smutno mu nawet było, iż nie figuruje wśród dłużników Mrs. Chickenstalker.
— Jak tam na dworze, Anno? zapytał dawny portjer Sir Josepha Bowley’a, wyciągając nogi przed ogniskiem i trąc je, dokąd sięgały jego krótkie ramiona, przyczem wyraz jego twarzy zdawał się mówić: — Tu się oto wygrzewam podczas słoty, a w pogodę również nie muszę wychodzić.
— Wiatr zimny a niebo coś tak wygląda, jakby miał spaść śnieg — odrzekła żona. — Przytem noc bardzo ciemna.
— To dobrze, że mieliśmy grzanki — mówił dawny portjer, tonem człowieka, którego sumienie poszło na emeryturę. — Taka noc, to jakby stworzona dla grzanek i miękkich bucht i pączków. Dawny portjer wymieniał te rodzaje ciast, jak gdyby wyliczał swe dobre uczynki. Poczem znów zaczął sobie nacierać grube łydki, kręcąc kolanani, by płomień skie-