Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/139

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Okropne, okropne! Co mi czynić pozostaje? Jak zapobiedz niebezpieczeństwu?
— Niech doń napiszą, poślą, pojadą, nie tracąc chwili czasu. On w Dijon. Wie pani, gdzie to miasto?
— Wiem.
Uwiadom go pani, że wcale nie zna człowieka, którego wrogiem swym uczynił. Powiedz pani, że już jest w drodze i spieszy się. Niech ucieka, dopóki nie zapóźno. Spotkanie grozi hańbą i śmiercią, Miesiąc czasu spowoduje dużą zmianę uczuciach wroga. Niech się tylko nie spotkają teraz i przeze mnie! Gdziekolwiek, byleby nie tam! Kiedykolwiek. byle nie teraz! Niech go wróg doścignie sam, byle nie przezemnie! Dość i tak na mej głowie klęsk!
Ręka jej usunęła się z ramienia Henryki i za chwilę nie było już nikogo w izdebce.


XLIX. Zbiegi.

Godzina jedenasta w nocy. Numer we francuskim hotelu z półtuzinem pokoi: mroczny i chłodny korytarz, przedpokój, jadalnia, salon, sypialnia, garderoba czy buduar — mały i ustronny. Zamykają u podjazdu wielkie drzwi, ale każdy pokój ma własne wyjście, wygodne połączenia z resztą pokoi, a nawet