Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 3.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XLVIII. Jeszcze jedna nowina.

Samotnie i zdala od wszelkich wzruszeń żyli w swym zakątku odtrąceni brat i siostra występnego zbiega. A jednak wina jego przygniotła ich cięższem brzemieniem niż człowieka, którego tak niemiłosiernie i tak srogo obraził. Namiętne uniesienie napełniało duszę jego i kazało mu się uważać na ofiarę; żądza zemsty odwracała myśl jego od własnej niedoli i pocieszała perspektywą przyszłego bohaterstwa. Tymczasem brat i siostra zdradzieckiego faworyta nie mieli tej otuchy: wszystkie wypadki z ich życia — dawne i obecne — nadawały jego zbrodni znaczenie dla nich najzgubniejsze.
Tego dnia, kiedy na wszystkich ustach były wydarzenia dotyczące porwania pani Dombi, w oknie pokoju, gdzie spożywali brat i siostra poranny posiłek, ukazał się cień człowieka. Był to Percz.
— A ja do pana. Wcześnie to jeszcze, ale kazano mi dziś doręczyć liścik, zanim pan wyjdzie z domu. Odpowiedzi się nie domagano, ale może pan będzie łaskaw przeczyta przy mnie pismo.
Jan Karker rozłamał pieczęć pana Dombi i przebiegłszy list, odrzekł:
— Nie. Odpowiedzi nie trzeba.