Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/76

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Wszak ona często nawiedzała dom państwa i nawet zajmowała się gospodarstwem?
— To prawda — wyniośle odrzekł pan Dombi. — Pannę Toks przed śmiercią żony siostra przedstawiła mi jako swoją przyjaciółkę. Ponieważ później okazywała przywiązanie do mego syna i zawsze zachowywała się bardzo przyzwoicie, wolno jej było odwiedzać nas w miarę chęci tak, że zżyła się z domem i brała wraz z siostrą udział w zarządzie. Ceniłem i nie mogłem nie cenić panny Toks Okazała niejakie nieznaczne usługi. Nie mogłem nie zauważyć jej szczerości i gorliwości. Przytem, jeśli się nie mylę, pannie Toks zawdzięczam przyjemność znajomości z panem.
— Dombi, pan jesteś w błędzie co do tego i Józef Bagstok uważa za swą powinność wyjaśnić rzecz. Jeżeli pan znasz starego Józia i jeśli on ma przyjemność znać pana, tośmy winni szlachetnej istocie, panie Dombi, nie zaś wstrętnej małpie, o której pan masz tak mylne pojęcie. Racz pan dobrze zauważyć: znajomość zawarliśmy przez syna pańskiego i przez nikogo więcej. Tak!
Pan Dombi, poruszony wspomnieniem, westchnął.
— Prawda, przyjaciółka miała w tem jakiś daleki udział. A pomimo tego chytra to, bezwstydna wiedźma — ciągnął major, spoglądając na sąsiednie okno, gdzie panna Toks właśnie