Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 2.djvu/273

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

karza. Panował tam system obłudy, szczepiony z wielkiem powodzeniem, rodzice zaś i opiekunowie dziatwy, kształconej w tym zakładzie, sądzili niekiedy, że lepiej by było pozostawiać dziatwę bez wykształcenia, skoro daje ono tak cierpkie owoce.
Inni gruntowniejsi mniemali, że należałoby system ulepszyć. Tymczasem doświadczeni mistrze znakomitej szkoły potrafili się wykręcać, wskazując wyjątki od reguły. Wyjątki te zamykały usta oszczercom, a rozgłos naukowego zakładu rósł z roku na rok. Niech żyją wszyscy na świecie Dobroczynni Tokarze! Rob Tudl, przegrawszy pieniądz, wrócił do sklepu. Czas mijał i rok upłynął niebawem. Oto nadchodził i czas, kiedy się miał odpieczętować pakiet, pozostawiony przez Sola kapitanowi. Kapitan teraz siadywał samotnie wieczorami w małej bawialni, oglądając dokument Hilsa i rozmyślając o Florci i Walterze.
Tego wieczoru kapitana niemile dotknęło postanowienie Tudla. Po herbacie niewinny ten młodzian spoglądał czas jakiś w milczeniu na swego pana, czytającego gazetę, a następnie ozwał się:
— Ale, ale, panie kapitanie, daruje pan, ja myślę, że pan się może obejdzie bez moich gołębi?
— Naturalnie. Albo co?