Przejdź do zawartości

Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/156

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

żeby się nic nie stało. Myślę, że chwilowe oddalenie się z tych miejsc, brajtońskie powietrze a zwłaszcza ćwiczenia ciała i duszy pod kierownictwem tak doświadczonej, rozumnej kobiety, jak naprzykład pani Pipczyn...
— To znowu co za pani Pipczyn, Luizo? — niecierpliwie pytał pan Dombi, niemile dotknięty wzmianką o kobiecie, której nawet z nazwiska nie znał.
— Pani Pipczyn, — drogi Pawle, szanowna stara dama, wdowa po czcigodnym i bardzo znanym dżentlmenie. Panna Toks wybornie wie o niej wszystko. Od niejakiego czasu ta szlachetna ledi poświęciła się wyłącznie wychowaniu i wykształceniu dzieci z takiem powodzeniem, że uzyskała rozgłos we wielu lepszych domach. Mąż jej umarł z rozpaczy z powodu... jak mówiłaś, moja droga? Zawsze zapominam szczegóły. Umarł z rozpaczy z powodu...
— Z powodu pompowania wody z peruwiańskich kopalni.
— Nie żeby on tam pompował wodę z kopalni, tylko kapitału użył na to przedsiębiorstwo i stracił wszystko co do szylinga. Wierzę, że pani Pipczyn wybornie wychowuje dzieci i nikt jej w tej sztuce nie dorówna. Nieraz o niej słyszałam w znakomitych domach, a wiesz, Pawle, w jakich domach bywałam do urodzenia twego syna.