Strona:PL Karol Dickens - Dombi i syn. T. 1.djvu/110

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cześnie odbyło się formalne zaprezentowanie panny Nipper, która już niepokoiła się, że o niej zapomniano.
— Ach, kochana Zuzanno, proszę, chodź pani, posiedź chwilę. Oto moja siostra Dżemima. Przedstawiam ci, siostro; nie wiem, cobym poczęła, gdyby nie uprzejmość panny Zuzanny. Bez niej nie byłoby mnie tutaj. Zuzanna poważnie i ceremonialnie skłoniła się i siadła na brzegu krzesła
— Bardzo mi miło poznać panią — ciągnęła Dżemima. W życiu nie witałam nikogo z taką przyjemnością, jak panią.
Zuzanna uśmiechnęła się z zadowoleniem.
— Bądź pani łaskawa zdjąć kapelusz, panno Nipper. Tu, jak pani uważa, ubogo, ale pani o nas nie będzie źle się wyrażała.
Czarnooka dziewczynka tak udobruchała się tem życzliwem przyjęciem, że wzięła na kolana maleńką Tudl, która do niej podbiegła.
— A gdzie biedak nasz Kocioł? — pytała Polli. Wszak dla tego tu przyszłam, żeby zobaczyć, jak on w nowym swym stroju wygląda.
— Jaka szkoda! — rzekła Dżemima. Będzie zmartwiony, gdy się dowie, że matka tu była. Teraz on w szkole, Polli.
— Już chodzi?
— Już. Wczoraj poszedł po raz pierwszy. Biedaczysko lęka się cokolwiek opuścić z tego,