Strona:PL Karol Dickens - Świerszcz za kominem.djvu/084

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szczęściu i smutku, pracować dlań bezustannie, strzedz go, troszczyć się o niego, siedzieć u jego wezgłowia i rozmawiać z nim, gdy słaby, modlić się za niego, gdy śpi — jakiemże byłoby to szczęściem! Jakież mnóstwo sposobów, aby okazać mu miłość i wierność. Czy Mey zdolna do tego, jak myślisz ojcze?
— Niewątpliwie — odrzekł Kaleb.
— Kocham ją ojcze; mogę ją kochać z całej duszy! — zawołała ślepa dziewczynka.
Przy tych słowach przylgnęła swą żałosną bez światła twarzyczką do ramienia ojca i płakała, płakała bez końca tak, że Kaleb prawie zasmucił się, że dał jej to bolesne szczęście.
Tymczasem w domku Jana Piribingla powstał nadzwyczajny zamęt, bo mała pani Piribingl żadną miarą, rozumie się, nie chciała ruszyć się gdziekolwiek bez swego dzieciątka. Wybranie się zaś z niem było nadzwyczaj uciążliwe. Nie będąc wcale dorosłą osobą wielkiej wagi, wymagało przecież dużo koło siebie usługi i nie mały wyrządzało kłopot, a te usługi i kłopoty stopniowały się. Tak np., gdy malca ubrali jako tako i można było spodziewać się, że strój za chwilę będzie całkowicie ukończony, zamieniając go w cud piękności na podziw świata, niespodzianie okręcili go ciepłą flanelą i wsunęli w pościel, gdzie biedactwo literalnie dusiło się na wolnym ogniu pod dwiema kołdrami prawie przez godzinę. Z tego nieruchomego