Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ma wtyle, odwraca się nagle i długiemi, szybkiemi, zdecydowanemi krokami zmierza ku swojej kancelarji? Każdy odgrodzony świat staje się poniekąd światem tajemniczym. Do pewnego stopnia zdaje sobie nawet sprawę z tego i przyjmuje to do wiadomości z głębokiem zadowoleniem.
Gdy wspominam tamte czasy, widzę tę stację jakby zgóry, jako małą i czystą zabawkę. Poszczególne kwadraciki to magazyny, lampiarnia, wodociąg i domki dróżników. Środkiem biegną szyny niby zabaweczki, a te pudełka na nich to wagony i pociągi. Sz-sz-sz, sz-sz-sz — — — biegają po szynach lokomotywy niby dziecięce zabawki. Ta niewielka gruba figurka to pan zawiadowca, właśnie wyszedł z budynku stacyjnego i stoi obok tych minjaturowych szyn. A ten drugi w wysokiej czapce i na nogach tak wyprężonych, że się aż wyginają, to ja, zaś ten niebieski, to portjer, a ten w bluzie robotniczej to lampiarz. Wszyscy są dobrzy i sympatyczni i odznaczają się miłą wyrazistością. Sz-sz-sz, sz-sz-sz — — — baczność, teraz jedzie kurjer.
Gdzież ja przeżywałem już to samo? Ależ jest tu akurat tak jak wtedy, gdy byłem chłopaczkiem na podwórku ojcowskiem: nawtyka się w ziemię patyczków i to będzie płot ogrodzenia, w środku posypie się ziemię czystemi trocinami a w nie nawtyka się kolorowych groszków: to kurki, a ten groszek naj-