Strona:PL Karel Čapek - Zwyczajne życie.pdf/88

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ności nie wiemy i podrzucaliśmy na jego stół, między papiery i rozczytane książki każdy cenniejszy znaczek pocztowy, jaki udało się nam zdobyć. Dostarczali nam marek dla niego pocztowcy z pociągów. Najniezawodniej odlepiali je od listów zagranicznych, jakie przechodziły przez ich ręce. Ponieważ takie rzeczy dziać się nie powinny, więc starszy pan udawał, że o tem wszystkiem nie wie nic a nic i zakazaną część tego przedsięwzięcia załatwiać musiałem ja. Ale przygodnie z ogromnym zapałem pomagał robić zasadzki na nieśmiałego telegrafistę. Nieszczęsny młodzieniec znajdował marki perskie w kieszeni starej marynarki, albo w zmiętym papierze, w którym przynosił sobie z domu drugie śniadanie; pod lampą spostrzegał nagle chińską markę ze smokiem, a z chusteczki do nosa całkiem niespodzianie wypadała niebieska Boliwja. Zawsze się strasznie zaczerwienił, a jego oczy zalewały się łzami wzruszenia i przerażenia. Rozglądał się ukradkiem po nas, ale my nic, skądże znowu. Nie mamy nawet pojęcia o tem, aby tu ktoś zbierać miał znaczki pocztowe. Szczęśliwi tacy dorośli, którzy się bawią.
Był i portjer wiecznie komuś przygadujący; dziesięć razy dziennie polewał peron strużką wody w esy-floresy i kłócił się z ludźmi, którzy na dworcu reprezentują niepoprawny żywioł nieporządku i zamętu. Gdybyż tak można nie wpuszczać tu nikogo!